WYJŚĆ Z CIENIA OJCA

Bycie „synem tatusia” to stygmat, z którym boryka się większość potomków polskich rekinów biznesu, zwłaszcza jeśli są młodzi i angażują się w poważne przedsięwzięcia. Niektórzy jednak zupełnie nie przejmują się tą presją. Mateusz, najstarszy syn Zbigniewa Juroszka, znanego dewelopera (numer 32 na liście najbogatszych Polaków według „Forbesa”), prezesem firmy został jako dwudziestopięciolatek. – Ci, którzy zaakceptowali młodego lidera i konieczne zmiany, nadal ze mną pracują. Rozumiem nieufność wielu osób – niektórzy ludzie mają kredyty i rodziny na utrzymaniu, a tymczasem do borykającej się z problemami firmy, w której pracują, przychodzi młoda osoba i zaczyna przekonywać wszystkich do swoich pomysłów. Też byłbym ostrożny. Rozumiem ich postawę. Na początku były tarcia, ale uważam, że zbudowały one naszą relację – Juroszek wspomina okres sprzed pięciu lat, gdy przejmował stery w Star-Typ-Sport (STS), największej w Polsce firmie bukmacherskiej. Szybko wykazał się biznesowym talentem, udało mu się postawić kulejącą firmę na nogi i wprowadzić wiele innowacyjnych rozwiązań – STSpay czy STS TV. – Nie mieliśmy nawet złotówki, komornicy regularnie składali nam wizyty, ale wszystkie trudności udało się rozwiązać. Przeszliśmy takie kryzysy, że dziś nie ma dla nas rzeczy niemożliwych do zrobienia. Gdy przychodziłem do firmy, mieliśmy dwieście milionów złotych obrotu i byliśmy na trzecim miejscu wśród firm bukmacherskich. W tym roku obrót STS-u przekroczy miliard dwieście milionów złotych – opowiada Juroszek. Jesteśmy też największym prywatnym sponsorem polskiego sportu. Gdy Mateusz podnosił z kolan firmę bukmacherską, ojciec wdrażał go w swoje inne przedsięwzięcia. Zdecydowaliśmy się otworzyć filię ATAL w Warszawie, firmy deweloperskiej Juroszka seniora, w której Mateusz jest wiceprezesem. To on od początku był odpowiedzialny za rozwój tego biznesu w stolicy. Z czasem do biura dołączyły też osoby z STS – dział PR czy marketingu. – Ojciec nie ingeruje w moje działania, choć rozmawiamy kilka razy dziennie. Pytam go o zdanie jedynie przy dużych przedsięwzięciach. Ale do tabelek co kwartał już nie zagląda, a o wyniki STS pyta już chyba tylko z czystej kurtuazji – tłumaczy młody Juroszek. Jest zainspirowany dokonaniami ojca, z dumą opowiada historię biednego chłopaka z gór, który stał się spełnionym przedsiębiorcą. Juroszków łączy zamiłowanie do sportu. Ojciec skakał na nartach, jego trenerem był Leopold Tajner, ojciec Apoloniusza. Syn woli snowboard i kitesurfing. Wakacyjne weekendy Mateusz Juroszek spędza w przyczepie kempingowej w Chałupach. Gdy może, jeździ na mecze piłki nożnej. Najchętniej do Barcelony, bo stamtąd pochodzi jego ulubiony klub, „Barca”. Uważa, że udało mu się wyjść z cienia ojca. – Pochodzimy z Cieszyna, tam wszyscy się znali, więc byłem oceniany przez pryzmat ojca. Nie było to komfortowe, ale w Warszawie sytuacja się zmieniła. W świecie bukmacherskim w Europie znają raczej mnie niż ojca, podobnie w środowisku sportowym. To ja go zabieram na mecze – mówi.

Wyślij zawartość schowka
na swój email

    Tutaj pojawią się mieszkania, jeśli dodasz je do schowka