Rozmowa I Z Mateuszem Juroszkiem, wiceprezesem spółki Atal
Deweloperzy narzekają, że nie mają na czym budować nowych osiedli, bo brakuje odpowiednich działek. Atal też ma problemy z ziemią?
Mateusz Juroszek: Dokładnie analizujemy sytuację na rynku gruntów. Szukamy okazji w atrakcyjnych miejscach miast, w których działamy, czyli w Krakowie, Warszawie, Wrocławiu, Katowicach, Łodzi, Poznaniu i Trójmieście. Dobrze zarządzane firmy deweloperskie nie mają problemów z pozyskiwaniem działek. Rynek gruntów się oczywiście zmienił. Ziemi nie sprzedają Agencja Mienia Wojskowego i Agencja Nieruchomości Rolnych. Przełożenie na mniejszą dostępność działek ma także ustawa o gruntach rolnych. Mocno ograniczona jest oferta gruntów z jasnym stanem prawnym. W licytacjach o nieliczne pozostałe tereny nie chcemy brać udziału. Wielu deweloperów ma gotówkę na zakupy gruntów. Niektórzy tracą pokorę – kupują drogo i dużo.
Jaką strategię ma Atal?
Naszą strategią jest dywersyfikacja geograficzna. Dzięki temu wzrost cen ziemi np. w Warszawie nie odbija się na wynikach spółki. Nie musimy uczestniczyć w wyścigu cenowym. Korzystamy z okazji.
Skupiamy się na terenach, które gwarantują uzyskanie najwyższej marży. To z reguły działki niedaleko centrów miast, dobrze z nimi skomunikowane. Szukamy działek, na których można zbudować ładne, bogato zagospodarowane osiedle, z dobrym dojazdem do centrum miasta. Zwracamy uwagę, żeby grunt był objęty planem miejscowym, co pozwoli na szybkie wprowadzenie w cykl inwestycyjny.
Gdzie ostatnio kupili państwo grunty?
Atal cały czas się rozwija i umacnia pozycję rynkową. Systematycznie uzupełniamy zasoby gruntów. W tym roku – podobnie jak w zeszłym – na inwestycje w działki chcemy przeznaczyć ok. 100 – 150 mln zł. W pierwszym kwartale kupiliśmy grunty za 73 mln zł – w Warszawie przy ul. Grochowskiej i w Gdańsku przy ul. Letnickiej. Jeżeli pojawią się kolejne okazje pozwalające na realizację rentownych projektów, to wydamy na działki więcej, niż zaplanowaliśmy.
Kupione tereny trafią do banków ziemi czy zostaną od razu zabudowane?
Nasz model działalności zakłada jak najszybsze rozpoczynanie budów. Nie tworzymy banków ziemi, bo jest to mniej opłacalne i ma przełożenie na marżę. Atal może się pochwalić się wysokimi wskaźnikami rentowności.
Coraz częściej padają pytania o koniec hossy na rynku mieszkaniowym. Najlepszy czas deweloperzy mają już za sobą?
Rynek deweloperski jest dobry i stabilny, bo w Polsce nadal brakuje setek tysięcy mieszkań. Nie porusza się zatem w cyklu hossa-bessa. Jest duże zapotrzebowanie na lokale. Polacy chcą poza tym poprawiać swoje warunki mieszkaniowe, dlatego decydują się na zakupy u deweloperów. Popyt dodatkowo stymulują niskie stopy procentowe, spadające bezrobocie i rosnące pensje.
Atal działa w największych miastach w Polsce. Czy firma myśli o wejściu także do mniejszych miast?
Naszym celem jest rozwijanie oferty w największych aglomeracjach w Polsce. Jako jedyny z największych deweloperów działamy na siedmiu największych rynkach deweloperskich w kraju – w Krakowie, Warszawie, Wrocławiu, Łodzi, Katowicach, Poznaniu i Trójmieście. Nie przewidujemy obecności na mniejszych rynkach.
Jakie osiedla i gdzie Atal wprowadzi do oferty w drugim półroczu?
Na bieżąco uzupełniamy portfolio. Tylko w pierwszym kwartale tego roku wprowadziliśmy do sprzedaży 730 lokali w sześciu inwestycjach. W całym 2017 roku planujemy rozpocząć 21 projektów deweloperskich. To tyle, ile uruchomiliśmy w zeszłym roku. W ofercie mamy ok. 2,5 tys. mieszkań. Sytuacja w sektorze mieszkaniowym jest bardzo zdrowa – popyt i podaż się równoważą, a ceny są stabilne. Osiągamy lepsze niż przed rokiem wyniki sprzedaży. Od stycznia do końca maja sprzedaliśmy 1136 lokali. To o ponad 20 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2016 roku. W marcu tego roku sprzedaliśmy 269 mieszkań – to najlepszy miesięczny wynik w historii firmy. Będziemy uruchamiać kolejne inwestycje we wszystkich miastach, w których prowadzimy działalność.